niedziela, 7 października 2012

37


Byliśmy, dobrze się bawiliśmy. Atrakcji było moc. Przeróżnych.  Był kowal i kuł podkowy

 było czesanie lnu i warsztat tkacki.


Wóz z sianem, po którym można było skakać. Wielki kocioł powideł. Można było samemu ukopać sobie ziemniaków.  Jednak największą atrakcją dla dziewczyn okazał się labirynt wycięty w polu kukurydzy.




Na ziemniaki z ogniska już się nie załapaliśmy. Gzika nie wywołuje aż takiego entuzjazmu, żeby ustawiać się w okropnie długiej kolejce. Na stoisku garncarskim kupiłam piekna, glinianą makutrę.

Brak komentarzy: