czwartek, 13 grudnia 2012

56

Ostatnie dni zajęta byłam głównie udowadnianiem włoskiej części mojej drużyny, że -3-4 stopnie to jeszcze nie jest koniec świata  i od tej temperatury ziemia nie zamarza na grubość 1 m w głąb w ciagu jednej nocy.
W końcu zmusiłam ich do przyjazdu. I zrobiło się - 12. Ironia losu.
Ale idzie odwilż.

Brak komentarzy: