Lunedi - czyli poniedziałek po italiańsku.
Mam zawsze mieszane uczucia, jeżeli chodzi o święta wszelkiej maści. Nie przepadam. Ale wszystko dobyło się zgodnie z tradycją.
Tylko ten padający śnieg trochę wszystkich deprymował. Ale można i tak - takie zdjęcie dostałam od cooleżanki Ani
Emi rośnie jak szalona, mam wrażenie, że co rano jest większa. Ma mentalność małego złodziejaszka, słodkie ślepka i brwi a'la Breżniew. Wczoraj wyciągnęła mój telefon spod poduszki i wyciamkała go dokładnie. Ale Nokia to solidna firma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz