Zawodowo rok 2013 rozpoczął się z hukiem i przytupem. Włoska drużyna zapadła się pod ziemię - tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Polska drużyna dostała ostrej, finansowej zadyszki - też nie wrócili na budowę. Zostałam sama, bez ludzi, bez sprzętu, za to z szalejącym Kierownikiem Budowy i kolejnymi odbiorami.
Najpierw czułam się ogłuszona obrotem sprawy - bo co innego spodziewać się pewnych zdarzeń, a co innego stanąc z nimi twarzą w twarz. Następnie była eksplozja mega paniki. Bezsenna noc i te sprawy........
A potem przyszła ulga, ogarnęłam się i działam dalej. Dogadałam się z ludzmi, znalazłam sprzęt, prace posuwają się dalej. A ja wiem, na czym stoję.
Trzymajcie za mnie kciuki, bedę tego potrzebować :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz