niedziela, 21 września 2014

125




Borsuk
To był ważny dla nas weekend. Wizyta w schronisku dla psów w Gaju pod Śremem. Borsuk, który już po 5 minutach spaceru został nazwany Borysem. Pies po przejściach, który nie patrzy ludziom w oczy. Nie łasi się, nie przymila, nie prosi. Pies Który Już Wie, że nie zawsze jest tak różowo i ludzie są różni. I nasza Emi - pies typu dynamit, królowa życia i podwórka. Naiwna do bólu, przekonana, że ludzie są po to, żeby się z nią bawić. Tak samo jak koty, wróble, króliki, nornice, motyle i muchy.
Zobaczymy. Na razie sytuacja prawna Borysa jest niejednoznaczna i  nie można go zabrać z schroniska. Na razie. Wiemy o nim tyle, że jego pierwszy Właściciel zmarł, Borys trafił do schroniska, potem miał nowy dom, ale warunki były "niefajne" i w ramach interwencji został zabrany ponownie do schroniska.

poniedziałek, 15 września 2014

124

Z rzeczy wartych odnotowania: Zofii wypadł pierwszy ząb. Przeżycie było na tyle istotne, ze parę dni temu dziecko uznało za konieczne wykonać w tym celu telefon do Matki na Wyjeżdzie i wykrzyczeć do słuchawki
MAMA! RUSA MI SIE ZĄB!!!!!
Dziś przyniosła go ze szkoły zapakowanego w chusteczkę higieniczną. Wieczorem, przez dłuższy czas zastanawiała się, gdzie go schować. Pod poduszkę w swoim łóżku - gdzie, nie da się ukryć nie za często sypia, czy może lepiej pod moją poduszkę. W końcu jednak wygrało łóżko rodziców.
Charlie i Lola robili za instrukcje obsługi Wróżki Zębuszki .

poniedziałek, 8 września 2014

123

Prawie dziś adoptowaliśmy psa. Pięknego, młodziutkiego owczarka podhalańskiego. Był w schronisku w Gaju. Ktoś nas ubiegł. Mam nadzieję, że piesio będzie tam szczęśliwy.Od kiedy jest z nami Emila, jesteśmy zafiksowani na owczarki. To fascynujące mieć psa, który umie zrobić waruj. I dale łapę. A jak widzi ciasteczko, to robi wszystko naraz.

Jutro ważne rozmowy. Powinnam się przygotować, posprawdzać koszty, zastanowić się, co i jak. Ale moje myśli krążą wokół najważniejszego tematu: w co mam się ubrać? Bo ja proszę Szanownego Państwa nie mam co na siebie włożyć. Było tyle nie żreć.

piątek, 5 września 2014

122

Nadal walczę o zapłatę Kwot Niebagatelnych , czyli o zapłatę za moje faktury za wykonaną pracę. Postępów brak.
Najpierw miałam poczekać, aż wpłyną pieniądze na konto - wpłyneły.
Ale byli na urlopie - nie dokonywali przelewów.
Po urlopie pytam : co z kasą?
Nie zpałacą
Bo?
Bo Pan C jest bardzo zły o ten syf, który jest na budowie w Polsce.
ALE CO MNIE TO OBCHODZI??? CAŁY CZAS POWTARZAŁAM, JAK KATARYNKA, ŻE TO SIĘ TAK ZAKOŃCZY, TO WIERZYLI JAKIEMUŚ PAJACOWI, KTÓRY BUDOWY NIE WIDZIAŁ. 
Odbyłam dziś rozmowę tak absurdalną, że aż wartą odnotowania . Już na samym początku zjadowiło mnie stwierdzenie : widziałem Pani "żądania finansowe". Potem dowiedziałam się, że należy się wykazać
- cierpliwością - ćwiczę ją od 3 miesięcy,
- empatią i zrozumieniem, bo im też nie płacą - to po kiego grzyba dali wykonawstwo komuś, kto nie umie wykopać dziury na 80 cm?
- płatności lubią ciszę i spokój
- należy się wykazać POKORĄ, grzecznie czekać i prosić
- powinnam być sprytna i zastosować marchewkę, która miałaby polegać na tym, że poszukam tym !@#$%^ nowego zlecenia, to zapłacą mi za poprzednie.
- mogę napisać pismo w którym umotywuje, dlaczego warto zapłacić za moją pracę i grzecznie poproszę o pozytywne rozpatrzenie wniosku. Rozłożę płatności na raty i dobrze by było trochę odpuścić.
- jak będę się za dużo rzucała, to mnie ich adwokaci zniszczą.

!@#$%^&*()_+
!@#$%^&*()_ &*()_

Dodam, że pracowałam dla dużej włoskiej firmy, mającej swoje oddziały w  całej Europie. Dla której moja Kwota Niebagatelna nie ma żadnego znaczenia.Żadnego. Po prostu na kimś trzeba wyładować frustrację. A ponieważ ujęcie się za mną, oznacza stratę pracy, zostałam sama.

Dlatego ostatnio gram w cukierki. To mnie odmóżdża.