wtorek, 7 stycznia 2014

98

Emi już po zabiegu, paraduje w pooperacyjnym niebieskim wdzianku o wdzięcznej nazwie  GRANDE FINALE. Była bardzo, bardzo dzielna.

Zosia coraz bardziej buczy przez nos, co mnie martwi. Za dużo pleśni fruwa w powietrzu przez te "zimę nie zimę".
Sycylijski Kowboj i jego Donna doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Nawet nie umiem tego dokładnie ubrać w słowa. Ponieważ nadajemy na kompletnie różnych falach, mamy zupełnie różne priorytety a jednocześnie  nie mam żadnych możliwości wyegzekwowania od nich czegokolwiek, jestem totalnie sfrustrowana. Od połowy listopada ściemniają tak, że aż przykro patrzeć, a już tym bardziej przykro mi za nich wysłuchiwać, ponieważ to ja jestem  twarzą tego projektu.  I jak zgłaszam to wyżej, pokazuje tabelki, wyliczenia, harmonogramy, to zawsze przegrywam z z jakimś !@#$%^ Parmezanem. I widzę jak ucieka czas, jak uciekają pieniądze, jak firma traci reputacje, szanse na następne kontrakty i jestem bezradna. Tłumaczę sobie, że są to dorośli ludzie a dla mnie najważniejsze powinno być, żeby regularnie płacili moje faktury, ale nie umiem .

2 komentarze:

moje-waterloo pisze...

Ale to jest bardzo potrzebna w życiu umiejętność. ZMUŚ SIĘ!
;o)

Zimt pisze...

Zmuszę się zaraz po Tobie.