W tzw "miedzyświętami", w ramach odreagowywania stresu, zrobiłam lampę dla mojej Mutterki . Kolejna lampa z butelki po samogonie. Długo nie miałam koncepcji, jakich użyć kolorów, jakich motywów. Może dlatego, że Mama nie miała koncepcji, gdzie chcę tę lampę postawić. W końcu po remoncie korytarza, decyzja zapadła, kolor został określony. Klosz kupiłam w Czaczu - którejś soboty obudziłam się z przeświadczeniem, że dziś, teraz, zaraz, natychmiast muszę jechać do Czacza, na szrot. Umrę jak nie pojadę. Więc pojechałam. No i proszę- pierwszy szrot i jest klosz w przyjemnej cenie 5 PLN. Wyszłam z tego przybytku i spotkałam Mutterkę z obłędem w oku , z Ojcem na ogonie. Na moje pytanie,co tu robisz, odpowiedziała mi: klosza szukam! Jak widać ona też jakiś głos słyszała.
Lubię przysłuchiwać się Zwiedzającymym w Czaczu. Fenomenalne:
Ona; o! O! zobacz Kochanie jaka piękna komódka i tylko 100 zł, ja ją przemaluję na czarno i tam postawię i ......
On: NIE ZMIEŚCI SIĘ .
20 szrotów dalej, ta sama para:
ona; O! O! zobacz Kochanie,jaki piękny konik na biegunach, ja go przemaluję na biało i.......
ON; JESZCZE PRZED CHWILĄ WSZYSTKO CHCIAŁAŚ MALOWAĆ NA CZARNO!!
3 komentarze:
Czaczowe szaleństwo :) Trudno mu nie ulec ;)
Faktem jest. W takich miejscach człowiek nagle pragnie przedmiotów, o których w innych okolicznościach nawet by nie pomyślał.
Staram się być silna, a i tak zawsze coś kupię. Albo nie kupię i potem żałuję.Chociaż czasami ceny są zupełnie z kosmosu.
Prześlij komentarz