Klasyczny pożar w kurniku.
Jutro lekcja włoskiego, a tu zadanie domowe nie odrobione. Skrobie coś na kolanie i próbuje przyswoić passato prossimo. Musze robić to dyskretnie, coby Starsze Dziecko się nie zorientowało, że matka lekcji nie odrobiła, bo resztę mojego autorytetu szlag trafi. Jak na razie włoski jest dla mnie językiem zupłenie "martwym". Robię ćwiczenia z gramatyki i jest OK, z samodzielnym mówieniem - katastrofa. Jedyny postęp jaki widzę: kiedysjaksłuchałamSycylijczykajegowypowiedziwygladałytakjakterazpiszę, teraz już wiem, gdzie są spacje.
Sycylijskiemu Kowbojowi się odwidziało i w tym tygodniu był bardzo miły i przyjacielski. PMS-a miał ??
O co chodzi??? Ostatnio jak był taki miły zamierzał iść na urlop.
Na spotkaniu w sprawie Wrednych Pism uzyskałam co chciałam, tzn zostanie ustalony nowy harmonogram robót z uwzględnieniem stanu zaawansowania robót na budowie. Jestem tak " przetrenowana" przez różne frakcje, które się wzajemnie ścierają i zwalczają, że nie wiem co o tym sądzić. Zgodzili się? Tak po prostu? Następne podejście do tematu w przyszłym tygodniu.
Po raz kolejny zakopałam się samochodem na budowie na "bardzo dobrze przygotowanych drogach serwisowych". Po raz kolejny musiałam iść i prosić różnych panów, żeby byli tak mili i wypchnęli mnie z piasku/ błota, co tam akurat jest. Zanim zaczną pomagać, zawsze dyskretnie przepytują, czy aby nie jestem inspektorem nadzoru lub BHP. Zastanawiam się zawsze, czy gdybym była - pomogli by szybciej czy może wcale by nie pomogli. Lepiej nie sprawdzać. Zawsze też pada sakramentalne : " terenówke se pani kupi...." Pani se kupi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz