środa, 31 października 2012

44

Słyszałam, jak Młoda szkoliła Małą :
- No i dzwonimy do drzwi, a jak otwierają to mówimy "cukierek albo psikus!"
- A ja to bym wolała cukierka.........
Wróciły całkiem zadowolone z dzisiejszych łowów.  Młoda ma już 11 lat i zdaje sobie sprawę
z tego, że z Halloween  robi się w Polsce jakies polowanie na duchy, zwróciła uwagę na to, że w trzech miejscach dosyć obcesowo zwrócono im uwagę, że to nie jest katolickie święto. W tych miejscach zostawiły psikus. Wolałam nie pytać, co w tym roku było tym psikusem. Dzis w przebranich zbierały cukierki, jutro pójdziemy zapalić znicze na grobach. Dzieci przecież nie są głupie, potrafią zrozumieć, że jest czas zabawy i czas zadumy. To  niektórzy dorośli mają jakis problem.

Zdjęcie z Hubertusa. Była przepiękna pogoda, bardzo ciepła i jesienna. Widok koni wjeżdżających na polane galopem  robi naprawdę duże wrażenie.  Aż zazdrościłam Młodej i Mężowi, że jeżdżą na koniach. Ale potem pomyślałam sobie o czyszczeniu  koni i tych zimnych porankach, kiedy ja zostaję w ciepłym łóżeczku a oni jadą do stajni. I przeszło mi .

No i ostatnia "tfurczość". Ale ostatnio ciagle się coś dzieje i jakoś nie mam czasu, żeby sobie spokojnie podziałać.

wtorek, 30 października 2012

niedziela, 28 października 2012

42

Pracuję dla włoskiej mafii. Do takich wniosków doszłam po miesiącu pracy. W tym czasie pare razy włożyłam kij w mrowisko, pare razy rozbiłam sobie głowę o szklany sufit i w końcu wyluzowałam. Odmówiłam w sobotę rzucenia wszystkiego, żeby szukać nowego dostawcy betonu ( poprzedni zrezygnował  z współpracy po jednym dniu- rozsądny człowiek jakiś :) ) . Tym bardziej, że cały piątek czekałam na odpowiedź, co dalej w tej kwestii.  Wyłączyłam, no prawie wyłączyłam myślenie i wróciłam do moich robótek ręcznych.



 A jednak... Teutońska szkoła dla kaufmanów, sprawia że, boli mnie jak widzę, że czyjaś niekopetencja przekłada się na konkretne finansowe straty. Obecne i przyszłe. Te przyszłe bolą najbardziej, bo jako samodzielnego przedsiębiorcę uderzą mnie bezpośrednio po kieszeni..  I nie mogę nic zrobić. Układ jest taki, że mogę poprosić, naskarżyć, wykłócać sie, odejść ,ale nie mogę nic nakazać.  Frustrujące.
Włoska drużyna nadal podkrada polskiej odcinki, a ponieważ Zarząd jest włoski, są praktycznie bezkarni. W krótkim czasie doprowadzili do tego, że nikt nie chce z nimi pracować, no chyba, że już naprawdę musi.
Z humorystycznych rzeczy- choć to będzie śmiech przez łzy - powiem Wam, że Włosi wyładowali dwie pełne gruszki betonu przy pomocy 5 wiaderek. W XXI wieku. Operator gruszki zrobił zdjęcie, które teraz pewnie krązy po necie. 
Z innych dziedzin życia - w szkole Młodej dzieci chciały zorganizować sobie Helloween - konkurs kostiumów, dynie , takie tam duperele. Młoda nawet zaczęła już szykować sobie ten kostium - jednak  impreza została odwołana, bo " to nie jest katolickie święto" i dzieci będą " duchy wywoływać i egzorcyzmy odprawiać". Włosy mi się na głowie podniosły. Zawsze myślałam że posyłam dziecko do świeckiej szkoły. Co będzie następne - Andrzejki?

środa, 17 października 2012

41

Drużyna polska i drużyna włoska pokłóciły się o odcinki na których mają pracować. Jak w piaskownicy, tylko ,że ta piaskownica ma 25 km długości. Mam ich jutro pogodzić. Jedni na prawo, drudzy na lewo, będzie ich dzielił pas rozdziału.......

wtorek, 16 października 2012

40

Dwie drużyny pierścienia dotarły na budowę. Miały być w piątek w zeszłym tygodniu, są JUŻ we wtorek.Wow!Ale zaczął padać deszcz, więc pewnie za chwilę usłyszę radosny komunikat, że sorry, no way.....itd.

poniedziałek, 15 października 2012

39

Zebrało mi się dziś na pewne konstatacje. Zmusiło mnie do nich moje życie zawodowe i pewne wpisy na blogach.  Na blogu Pani Iwony od paru dni jest poruszany problem zarządzania sobą w czasie. Bardzo interesujący i jak zwykle wymagający pewnych przemyśleń i ćwiczeń. I do tego blog Chustki. Jej rzeczowe zapisy i niezwykły hart ducha z jakim wyrywa życiu każdą chwilę, żeby spędzić ją z najbliższymi. I na to wszystko nakłada się totalna niefrasobliwość ludzi, z którymi przyszło mi pracować i ich  kompletny brak poszanowania czasu  - swojego i innych. W tym również mojego. Przerażające. Nawet trudno to wszystko ubrać w słowa. Nikt nie jest samotnym, białym żaglem, każdy z nas funkcjonuje w jakimś środowisku i nawet jeżeli ja dołożę wszelkich starań, żeby swoją część pracy wykonać na 100 %, to i tak odium braku profesjonalizmu - bo do tego się to w gruncie rzeczy sprowdza - spadnie również na mnie. Niestety. I dlatego dziś pisze na blogu, zamiast wieczorową porą podganiać pracę, co ostatnio czyniłam notorycznie. Pracowałam cały dzień z najwyższą starannością i zaangażowaniem. Wieczór jest mój.
No, ulżyłam sobie.
A teraz hobbystycznie

Skrzynka powstała już jakiś czas temu, ale byłam zajęta zbawianiem świata i jakoś nie doszłam do tego, żeby ją pokazać. Co dziś naprawiam.

wtorek, 9 października 2012

38


Tylko tyle na dziś. A może raczej AŻ tyle, bo życie nabrało ostatnio szalonej szybkości. Po poniedziałku zaraz zaskakuje mnie piątek. Ale to dobrze.

niedziela, 7 października 2012

37


Byliśmy, dobrze się bawiliśmy. Atrakcji było moc. Przeróżnych.  Był kowal i kuł podkowy

 było czesanie lnu i warsztat tkacki.


Wóz z sianem, po którym można było skakać. Wielki kocioł powideł. Można było samemu ukopać sobie ziemniaków.  Jednak największą atrakcją dla dziewczyn okazał się labirynt wycięty w polu kukurydzy.




Na ziemniaki z ogniska już się nie załapaliśmy. Gzika nie wywołuje aż takiego entuzjazmu, żeby ustawiać się w okropnie długiej kolejce. Na stoisku garncarskim kupiłam piekna, glinianą makutrę.

czwartek, 4 października 2012

36

Pewnie powinnam błysnąć
- kolejnym wyrobem hobbystycznym,
- jakąś anegdotą,
- ciętym komentarzem,
- szczerym wyznaniem,
- dowcipnym dialogiem
- pieknym zdjęciem pieknej polskiej jesieni
- głębokim przemyśleniem
- przepisem na gołąbki

Ale nic z tego.